Bóg działa we właściwym czasie
Usłyszałem kiedyś, jak jeden z członków SA (Sexaholics Anonymous) opowiadał o swoim związku z dziewczyną: masturbował się, następnie przyznawał się jej do tego, a potem krótko cierpiał z powodu przerwy – bo przez pewien czas jego dziewczyna nie chciała uprawiać z nim seksu. Następnie ponownie współżyli, co miało być dla niego swego rodzaju rozgrzeszeniem. Również ja żyłem według takiego wzorca. Gdyby moja dziewczyna rozumiała różnicę pomiędzy prośbą o wybaczenie, a zadośćuczynieniem, zrozumiałaby szybciej jak nikczemnie wykorzystywałem ją gdy mi przebaczała.
Po kilku miesiącach terapii dla par nastąpił nawrót mojego masturbowania się przy użyciu internetu. Postanowiłem wtedy że skorzystam z pomocy psychiatry, który zajmuje się uzależnieniami. Poprzedni terapeuci próbowali przekonać mnie, jak bardzo “normalny” jest mój sposób postępowania. Ten kolejny natychmiast rozpoznał powagę mojego problemu i powiedział mi, że powinienem skorzystać z pomocy SA. Pozostanę mu na zawsze wdzięczny za tamtą podpowiedź.
Tydzień po tym, jak po raz pierwszy uczestniczyłem w mitingu SA, powiedziałem w trakcie terapii par, że najprawdopodobniej nie wrócę już do grupy SA, ponieważ “faceci z SA różnią się ode mnie i są dziwni”. Mimo tego po części utożsamiłem się z nimi. Dzięki Bogu poszedłem na kolejny miting SA. Doświadczyłem tam ogromnej ulgi. Po dwóch tygodniach poprosiłem kogoś, by mnie sponsorował. Mój sponsor zalecił mi, bym dzwonił codziennie do niego – był to jeszcze jeden dar, który otrzymałem wtedy. W trakcie dwóch pierwszych miesięcy mówiłem mu, że jestem “trzeźwy”, mimo tego, że nadal uruchamialiśmy się z moją dziewczyną. Powiedziałem mu prawdę dopiero po tym, jak się ze sobą rozstaliśmy. Nawet wtedy usprawiedliwiałem się mówiąc “Definicja trzeźwości nie odnosi się do mnie, ponieważ uczono mnie od zawsze, że seks z dziewczyną stanowi naturalny wstęp do małżeństwa”. Sponsor mi odpowiedział, “To ciekawe, myślałeś że nasza definicja trzeźwości nie odnosi się do ciebie”. Gdy go poprosiłem o wyjaśnienie, odpowiedział z lekkim uśmieszkiem “To bardzo ciekawe, co powiedziałeś”. Byłem wściekły! Uruchomiłem się wtedy jeszcze raz, na drugi dzień pojechałem na niedzielny miting SA i postanowiłem, że dam szansę definicji trzeźwości, którą propaguje SA. Dodatkowo postanowiłem, że podejmę pracę na Krokach.
Przez następne tygodnie doświadczałem bólu odstawienia. Nie uruchamiałem się w żaden sposób po tym jak rozstałem się z dziewczyną, która była obiektem mojej uczuciowej zależności. Nie da się porównać tamtego bólu z niczym innym, czego doznałem w przeszłości. Chciałem odzyskać moją dziewczynę, jednak jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że muszę dokonać w sobie fundamentalnej zmiany, zanim znowu zbliżę się do niej. Jak mówi Biała Księga “wielu z nas nie ma jednoznacznych intencji w pragnieniu trzeźwości. Zdrowienie to powolny proces” (Anonimowi Seksoholicy, str. 84). Za moim rozpoczęciem pracy na Krokach i za intensywną pracą na nich bardzo intensywnie (30 minut każdego poranka) kryła się chęć odzyskania mojej dziewczyny w sposób, który nie sprzeciwiałby się zasadom SA. Jakaż to była motywacja! Jednocześnie zobowiązałem się do uczestnictwa w 90 mitingach w 90 dni, i na każdym mitingu dowiadywałem się o jednej lub dwóch rzeczach, które powstrzymywały mnie przed powrotem do niej. Któregoś dnia usłyszałem: “Nie możesz uciekać przed tym, powinieneś się z tym zmierzyć”. Innym razem ktoś mi powiedział: “Kiedy oddam coś Bogu, co On mi następnie zwróci, jest to o wiele dla mnie lepsze”.
Mój sponsor powiedział mi, że nigdy nie ma złego powodu, by pozostać trzeźwym “tylko dziś”, chociaż niektóre powody wydają się być lepsze, niż inne. Podobnie, moja niezbyt czysta motywacja, bym rozpoczął pracę na Krokach, nie przeszkodziła mi w uzyskaniu pewnego duchowego doświadczenia. To śmieszne, jak Bóg może działać w takiej sytuacji. Poza tym, mogłem uzyskać “awans” z jednego Kroku na drugi dopiero po tym, jak mój sponsor mi na to pozwolił, w jakiś sposób mógł on wyczuć prawdziwy stopień mojej rezygnacji z żądzy i powierzenia się (lub jego brak) pomiędzy linijkami mojej pracy na Krokach. Jestem mu wdzięczny za to, że przeciwstawił się mojemu “cudownemu” pomysłowi, by natychmiast powrócić do związku z moją byłą dziewczyną. W rzeczy samej mogę dzisiaj powiedzieć, że jestem wdzięczny Bogu za to, że działa we właściwym sobie czasie, który jest inny od mojego. W czasie gdy żyłem jako kawaler i gdy zachowywałem trzeźwość, nauczyłem się wielu ważnych rzeczy. Nie jestem pewien, czy nauczyłbym się ich w inny sposób. Dotarło do mnie na przykład, że mogę być w domu sam, że mogę płakać i nie zabije mnie to. Dowiedziałem się, że lubię przebywać ze sobą, ale że nadal muszę robić sobie przerwy w intensywnej “produkcyjności”, której sam od siebie oczekiwałem w pracy. Oznacza to, że jeśli będę musiał wybierać pomiędzy wyznaczaniem sobie ostatecznych terminów na wykonanie jakiegoś zadania i zrobieniem sobie przerwy, by rozładować nagromadzone we mnie napięcie, zrobię sobie przerwę. Moja Siła Wyższa nauczyła mnie, że trzeźwość i zdrowienie są ważniejsze od mojej kariery – czy tak naprawdę czegokolwiek innego w moim życiu – ponieważ mój nałóg jest zbyt silny, bym mógł się mu przeciwstawić. Wiele zmieniło się odkąd rozpocząłem pracę na programie.
Po kilku miesiącach trzeźwości jeden z towarzyszy poprosił mnie o sponsorowanie. Od tamtego czasu praca z podopiecznymi stała się jedną z największych radości na drodze mojego zdrowienia. Często przypomina mi się historia z Wielkiej Księgi jednego z pierwszych członków, który nie potrafił nikomu pomóc w zachowaniu trzeźwości, jednak sam zorientował się po roku, że podejmowane próby pomogły jemu samemu w utrzymaniu trzeźwości. Dokładnie tego ja doświadczam.
Mam obecnie 28 lat i właśnie obchodziłem drugą rocznicę trzeźwości w SA. Nadal uczęszczam na mitingi, nie robię tego już jednak codziennie. Kiedykolwiek czuję, że potrzebny mi jest kolejny miting, wdzwaniam się na niego jeżeli nie ma innej możliwości. Codziennie wstaję pół godziny wcześniej, by pomodlić się, napisać coś w moim pamiętniku i pomedytować. Wiem, że nadal jestem uzależnionym człowiekiem, dlatego nadal potrzebuję być w dobrej duchowej formie. Pomaga mi pamięć o tym, że kiedy myślę, że wszystko idzie mi gładko, z całą pewnością cofam się. Desperacko pragnę iść naprzód, mam nadzieję, że ta desperacja mnie nigdy nie opuści.
Po osiągnięciu sześciu miesięcy stażu trzeźwości i gdy zakończyłem pracę nad Siódmym Krokiem, mój sponsor pozwolił mi na spotykanie się z moją byłą dziewczyną. Nasz związek odnowił się wyłącznie dzięki Łasce Bożej. Półtora roku później pobraliśmy się – było to faktycznie dużo łatwiejsze dzięki definicji trzeźwości, którą proponuje SA, niż dzięki mojej własnej! Chociaż przejście z etapu spotykania się na randki do małżeństwa było stosunkowo proste, zdrowienie w SA wcale nie było łatwe. Wymagało od nas obydwojga ogromnej pracy nad zdrowieniem. Jednym z najtrudniejszych doświadczeń, które mnie wtedy spotkały miało miejsce dziesięć miesięcy temu, gdy pod moją nieobecność moja dziewczyna przeczytała mój pamiętnik. Byłem zdruzgotany, bo nadużyła mojego zaufania, ona zaś była załamana, gdy dowiedziała się o niektórych wydarzeniach które opisałem w pamiętniku. Ostatecznie obydwoje nauczyliśmy się wiele dzięki temu doświadczeniu – popchnęło nas ono ku poszukiwaniu jeszcze głębszego zdrowienia w naszym związku. Poprzez poddanie się Bogu i programowi, mogę śmiało powiedzieć o cudach, które dokonały się w moim życiu.
Gdy medytowałem wczorajszego poranka i pisałem coś w moim pamiętniku, uświadomiłem sobie, że w trakcie nauki w koledżu na skutek mojego seksoholizmu straciłem cztery przyjaźnie (dwóch kolegów i dwie koleżanki). Dopiero po dwóch latach trzeźwości w SA i zdrowienia zorientowałem się, że po części to ja byłem za to odpowiedzialny! Dzisiaj dla mnie pozytywna trzeźwość oznacza, że jeśli będę tak postępował przez następne 24 godziny, jutro będę mógł dostrzegać rzeczywistość nieco głębiej i wyraźniej.
Ta wizja jest tym, co daje mi SA, ale zawsze tylko w perspektywie jednego dnia.
– Anonim
Świadectwo pochodzi z biuletynu Anonimowych Seksoholików “Essay”