Zaufałem Bogu
Po raz pierwszy pojawiłem się na mitingu SA (Sexaholics Anonymous) 27 listopada 1992 r., i od tamtego czasu udaje mi się zachowywać trzeźwość. Gdy mnie ktoś pyta co zrobiłem, by utrzymać trzeźwość zawsze odpowiadam w ten sam sposób: “Nie wiem. Niczego nie robiłem; mam moją Siłę Wyższą która pokazuje mi, że Ona może to zrobić.” Dziękuję Bogu za każdy dzień mojej trzeźwości – jednak moja sytuacja teraz jest bardzo trudna.
Moja żona zmarła sześć miesięcy temu, 28 lipca 2011 r. po siedemnastomiesięcznej walce z rakiem. Przez 17 miesięcy docierały do nas obietnice nadziei na jej wyzdrowienie, po których bezpośrednio słyszeliśmy, że oto w jej ciele odkryto następnego guza, i że czeka ją jeszcze jeden, nowy rodzaj chemioterapii. Potem nadzieja! Potem następny guz, inny rodzaj leczenia, kolejna operacja, następny szpital i znowu nadzieja. I tak ciągle, w kółko. Niestety, żadna z tych obietnic nie sprawdziła się.
Kiedy obserwowałem, jak stan najbliższej mi osoby stopniowo się pogarsza, balansowałem na huśtawce uczuć – od nadziei, po rozpacz. Dzisiaj rozumiem, przez co moja żona musiała przechodzić ze mną, przez wszystkie te lata uzależnienia, gdy jej obiecywałem, że już “nigdy więcej”, zanim dołączyłem do SA. Doświadczyłem podobnego bólu, gdy patrzyłem, jak umiera.
Umierając żona pozostawiła mnie z czterema synami w domu. Jeden z nich jest uczniem szkoły średniej, drugi chodzi do koledżu, a dwaj pozostali są niepełnosprawni. Dwudziestosiedmioletni syn żyje dzięki temu, że jest ciągle podłączony do respiratora. Dwudziestoczteroletni syn jest niepełnosprawny umysłowo, i cierpi na porażenie mózgowe. Żona była prawdziwą bohaterką, przez 27 lat zajmowała się naszymi dziećmi, a gdy umarła to ja musiałem przejąć opiekę nad nimi. Czasami muszę przenosić jednego z nich na wózek inwalidzki, a później z powrotem na łóżko. Często przygniata mnie ciężar bycia jednocześnie matką i ojcem dla moich dwóch niepełnosprawnych synów.
Pomagają mi całodobowo pielęgniarki, które otrzymują wynagrodzenie z Opieki Społecznej, jednak nie zawsze są dostępne w weekendy czy święta. Kiedy są obecne, ja jestem w domu, a pielęgniarka, która zajmuje się moimi dziećmi mieszka z nami w naszym domu. Jako seksoholik nie najlepiej czuje się w takiej sytuacji, co jednak mogę zrobić? Mimo tego wiem, że jeżeli zachowam trzeźwość, wszystko będzie w porządku.
Usłyszałem kiedyś, bym nie uciekał przed cudami, to prawda, zobaczyłem wiele cudów. Często wykrzykuję do mojej Siły Wyższej, “Pokaż mi światło!”. Docierają wtedy do mnie różne uczucia, jednak wiem, że nie rozwiąże moich problemów uruchamiając się. To właśnie życie w trzeźwości jest rozwiązaniem. Muszę żyć w trzeźwości, chodzić na mitingi, i żyć blisko Boga – a wszystko na końcu się ułoży. Muszę również odnaleźć poczucie akceptacji. Niemal codziennie wybucham płaczem, jednak modlę się wtedy znowu, by zaakceptować stan rzeczy, w którym się znalazłem.
Kiedy przyszedłem do SA, powiedziano mi, że SA nie jest programem religijnym. Miałem szczęście, moja Siła Wyższa zaprowadziła mnie do człowieka, który – podobnie jak ja – pochodził z ortodoksyjnej, żydowskiej rodziny. On potrafił wytłumaczyć mi to wszystko. Mówił mi, “To tylko choroba, to nie fakt bycia dobrym, czy złym”. Odejdź krok na bok, przestań walczyć”. Walczyłem z tą chorobą przez ponad 20 lat.
Zacząłem się masturbować, gdy miałem 12 lat. Poznałem smak seksu z uliczną prostytutką, gdy skończyłem 20. W wieku lat 35 byłem pogrążony w narkomanii, alkoholizmie, byłem też czynnym seksoholikiem. Ostatecznie sposób, w jaki funkcjonowałem stał się na tyle niemożliwy do zniesienia, że żona i synowie powiedzieli mi, że wymagam pomocy. Zrozumiałem, że mam kłopoty, zadzwoniłem na telefon zaufania dla uzależnionych od kokainy. Osoba, która odebrała skierowała mnie do kliniki, a klinika zaleciła skontaktowanie się z terapeutą.
Kiedy spotkałem się z nim, powiedziałem “To nie kokaina, to kobiety!” Bardzo w to wierzyłem. (Dzisiaj rozumiem już, że to nie były kobiety, a moja wizja kobiet.) Terapeuta odpowiedział, “Może i to jest problem, ale najpierw zajmijmy się kokainą, to jest bardzo poważna sprawa.” Odpowiedziałem “Nie, to kobiety!” Zajmowaliśmy się wiele razy tą kwestią, ale ostatecznie przekonał mnie, bym poszedł na spotkanie AA. Byłem na jednym mitingu AA, ale wkrótce potem umówiłem się z terapeutą, który usłyszał ode mnie, że AA nie jest dla mnie. Powiedziałem mu, “Jestem Żydem. Musi pan to zrozumieć; Żydzi, to inni ludzie!” Spotykałem się z nim dalej, raz w tygodniu, przez cztery miesiące, jednak nie udawało mi się odstawić narkotyków, alkoholu ani nie spotykać z prostytutkami w tamtym czasie. Niechętnie powróciłem na spotkania AA.
Tamten pierwszy miting, w którym uczestniczyłem, odbywał się w jakimś kościele. Po jednym z kolejnych mitingów podszedł do mnie jeden z uczestników i powiedział. “Cześć. Jestem Robert. Jestem alkoholikiem, i tak się składa, że również Żydem. Widzę, że nie czujesz się tutaj najlepiej. To jest mój numer telefonu. Zadzwoń do mnie, gdy będziesz potrzebował pomocy.”
Po jakichś trzech tygodniach wpadłem w ciąg. Ciąg trwał jakieś dwa, trzy dni, a ja wydałem na niego 800 dolarów. Dotarłem do domu przed północą, byłem naćpany, pijany, po uruchomieniu seksualnym, i wtedy zadzwoniłem do Roberta. Powiedziałem mu, “Robert, posłuchaj co narobiłem.” Gdy zacząłem opisywać co robiłem w trakcie ciągu przerwał mi. “Przestań” powiedział. “Dlaczego do mnie dzwonisz?” “Przecież dałeś mi swój numer” odpowiedziałem “i powiedziałeś, bym do ciebie dzwonił!” Tak, ale mówiłem “Zadzwoń do mnie, gdy będziesz potrzebował pomocy. Nie dzwonisz po pomoc. Zwariowałeś! Umierasz i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy!” Powiedział mi, że jeśli naprawdę potrzebuję pomocy, powinienem dzwonić do niego przed, nie po uruchomieniu się – i że jeżeli naprawdę potrzebuję pomocy, powinienem zadzwonić do niego dopiero rano.
I odłożył słuchawkę. To było moje pierwsze duchowe przebudzenie. Powiedział mi, że “zwariowałem”, a ja mu uwierzyłem. I nadal w to wierzę!
Usiadłem wtedy i gapiłem się w telefon. Pomyślałem również “Facet ma rację. Zwariowałem.” i zacząłem płakać. Bardzo się wystraszyłem. Rano zadzwoniłem do Roberta, opowiedziałem mu o moim strachu, i zapytałem, co mam robić. Zaprosił mnie do swojego biura, powiedział, bym spędził tam cały dzień. Poszedłem do tego biura, a on opowiedział mi jak odzyskuje się zdrowie. Zaczął zabierać mnie na spotkania AA. Powiedział mi, “Dwa lata temu to ja byłem w podobnym położeniu, rozumiem co się z Tobą dzieje”.
Ja jednak nadal oddawałem się żądzy. Powiedziałem Robertowi, “To nie alkohol, ani nie narkotyki, to kobiety!” Nie zgodził się ze mną. Powiedział mi, bym nakupował sobie odpowiednich gazetek i się przy nich masturbował, ale bym nie zadawał się z prostytutkami. Zalecił mi, bym chodził na setki mitingów AA, opowiadał o tym, jak się ze sobą szarpię, i abym się masturbował dopóki nie będę miał tego dość.
Próbowałem spełniać zalecenia sponsora, jednak jakoś nie działały one w moim przypadku. Być może inni ludzie mogą się masturbować, i wszystko jest w porządku, ja jednak nie potrafiłem. Jestem seksoholikiem. Mimo to, uczestniczenie w mitingach AA było początkiem mojego duchowego przebudzenia.
Robert opowiedział mi o konieczności słuchania sponsora i o powierzeniu się Sile Wyższej. Powiedział mi o akceptacji i pokorze. Nakłonił mnie też do czytania Wielkiej Księgi AA, “12 na 12” i przeprowadził mnie przez Kroki. Jedną z pierwszych rzeczy, o której się przekonałem dzięki Robertowi było, że jestem bezsilny. Każdego dnia, przed 10 rano miałem się modlić “Boże, proszę, pomóż mi, ponieważ ja nie daję rady”. Każdego dnia musiałem odmawiać tę modlitwę aż 200 razy! Nauczył mnie również, bym się modlił, “Czegokolwiek chcesz dla mnie Boże, proszę pomóż mi zachować trzeźwość przez kolejny dzień.” Powiedział mi, że w taki sposób należy codziennie przeżywać pierwsze trzy Kroki.
W pierwszą rocznicę rozpoczęcia programu AA spotkałem się z uliczną prostytutką. Gdy wychodziłem z hoteliku, w którym to miało miejsce, głośno płakałem. Pomyślałem wtedy “Robert jednak nie rozumie, kim jestem. Może AA jemu wystarcza, mnie na pewno nie”.
Następnego dnia przypadał 27 listopada 1992. Poszedłem do mojej terapeutki, powiedziałem jej “AA nie działa w moim przypadku. Może wystarcza innym, mnie nie.” Powiedziała mi, bym spróbował SA, zadzwoniłem więc na telefon informacyjny tej wspólnoty. Po kilku minutach rozmowy usłyszałem: “Jest tutaj ktoś idealny dla ciebie, ktoś kto może ci pomóc. Zadzwonię do niego i przekażę mu twój numer.” Mężczyzna, który do mnie oddzwonił, stał się moim sponsorem.
W SA odnalazłem moją tożsamość. Odnalazłem braci i siostry, którzy mogli mi powiedzieć: “Jesteśmy dokładnie tacy, jak ty.” Wiele dowiedziałem się już w AA, dlatego po przyjściu do SA byłem gotowy, by rozpocząć realizację programu. W AA dowiedziałem się, że ponieważ jestem alkoholikiem, jeden kieliszek może mnie zabić. Kiedy przyszedłem do SA dowiedziałem się, że masturbacja jest moim piciem. Dotarło do mnie również, że przeglądanie pornografii i gapienie się na kobiety również jest dla mnie czymś na kształt picia. Uzmysłowiłem sobie, że jedno spojrzenie może mnie zabić. Dziewiętnaście lat później również zdaję sobie sprawę, że jedno spojrzenie może mnie zabić. Nie mogę sięgnąć po kieliszek, pełen alkoholu, czy żądzy – i wtedy będę mógł o sobie powiedzieć, że jestem trzeźwy.
Kiedy spoglądam w przeszłość, dociera do mnie, że byłem wariatem nawet po przyjściu do SA. Musiały minąć lata, zanim trochę “znormalniałem”. Przez pierwsze dwa lata, kiedy narkotyk żądzy opuścił mój organizm nie potrafiłem funkcjonować. Byłem do niczego. Chociaż byłem trzeźwy, najczęściej miałem depresję. Przenikała mnie też nienawiść do wszystkiego i wszystkich. Nie mogłem zajmować się niczym w moim życiu. Już nie chciałem się uruchamiać seksualnie, ale nie potrafiłem żyć bez tego.
Moja żona miała mnie już serdecznie dość. Mówiła mi. “Proszę bardzo, ulżyj sobie, uruchom się. Zostaw mnie. Nie mogę z tobą wytrzymać!” Nie porzuciła mnie jednak. Gdyby była dzisiaj tutaj, powiedziałbym jej, “Miałaś pełne prawo by mnie zostawić. Nie wiem, dlaczego dałaś mi jeszcze jedną szansę, zawdzięczam ci moje życie.”
Przez cały ten ból moja Siła Wyższa utrzymywała mnie w trzeźwości. Dokładnie nie wiem jak, ale każdego dnia błagałem Boga, “Proszę, daj mi jeszcze jeden dzień,” i jakoś to działało, i nadal działa. Bóg zaprowadził mnie do SA, a dzięki SA utrzymuje mnie w trzeźwości.
Wkrótce potem, gdy osiągnąłem trzeźwość w SA, postanowiłem wyliczyć, ile pieniędzy wydałem na moje nałogi, sięgnąłem do moich finansów w roku 1991 (gdy byłem u szczytu nałogu). Dotarło do mnie, że wydawałem niemal 10 000 dolarów co miesiąc, na kupowanie narkotyków i seks z ulicznymi prostytutkami. To masa pieniędzy! Nawet dzisiaj, to cała masa pieniędzy! Nigdy nie miałem jednak dość. Najgorsze jednak, że tamte pieniądze nie należały do mnie. Zarządzałem nieruchomościami, i obracałem pieniędzmi, które należały do innych ludzi – i wydawałem ich pieniądze na moją chorobę.
Ukradłem im prawie sześć milionów dolarów. W trakcie stawiania Kroku Dziewiątego, naprawiając krzywdy, które spowodowałem, musiałem zadzwonić do wszystkich i powiedzieć im o tym, co zrobiłem. Bałem się tego, jednak tylko jedna osób nie przyjęła moich przeprosin, pozostałe podziękowały za telefon i powiedziały, że mogę zwrócić to, co jestem winien, gdy będę mógł. To była ogromna ulga! Zorientowałem się, że mój strach był znacznie większy, niż rzeczywistość.
Gdy trafiłem do SA 19 lat temu, nie wierzyłem w siebie. Byłem tak bardzo pogrążony w bólu, że nie wierzyłem, że coś jestem jeszcze wart. Obydwaj moi sponsorzy zalecali, bym modlił się do Boga i pozwalał, by działał za mnie, a On udowadniał mi, że może tego dokonać. Bardziej niezwykłe jest i to, że On wykorzystuje mnie czasem, bym pomagał innym! Czasem nie mogę uwierzyć, że inne dzieci Boże mogą doświadczyć dobra dzięki temu ułomnemu narzędziu, którym jestem.
Gdy zacząłem uczestniczenie w programie SA, nie było żadnych mitingów w najbliższej okolicy. We czwórkę jeździliśmy samochodem na najbliższy miting. Musiałem prosić o podwiezienie mnie, bo sam nie prowadzę samochodu, stąd po pewnym czasie ubłagałem moich braci, byśmy rozpoczęli mitingi na miejscu. Prosiłem o pozwolenie na korzystanie z miejsca w synagodze, jednak nie udało się. Znaleźliśmy jeden Kościół, który pozwolił nam na korzystanie z jego sali dwa razy w tygodniu. Ostatecznie udało się znaleźć jeszcze trzy inne miejsca do spotkań. W ten sposób udało się nam nieść posłanie w naszym mieście.
Pomogłem również w rozwoju wspólnoty w Izraelu. Zdarzało mi się podróżować w sprawach rodzinnych do Izraela. Żyjąc w trzeźwości obiecałem sobie, że nie mogę jechać do Izraela, nie pozostając w łączności z członkami SA. Korzystając z pomocy Międzynarodowego Biura Anonimowych Seksoholików znalazłem osobę do kontaktów w Izraelu. Skontaktowałem się z tym człowiekiem, gdy przyjechałem do Izraela w roku 1992. Spotkałem się tam z trzema-czterema innymi członkami SA w Izraelu. Nie mieli się jeszcze gdzie spotykać, jednak jeden z nich mi powiedział, że chodził do synagogi, w której posługiwał mój szwagier-rabin. Razem zapytaliśmy go, czy moglibyśmy korzystać z sali spotkań należącej do tej synagogi, na co szwagier-rabin wyraził zgodę. W taki sposób SA zaczęło działać w Izraelu.
Doznałem wielu błogosławieństw w moim życiu dzięki uczestnictwu we wspólnocie SA. Dzisiaj, dzięki temu, że utrzymuję trzeźwość, pracuję na Krokach. Moja Siła Wyższa uczyniła ze mnie ojca i matkę. Nie wierzyłem, że mogę tego dokonać. Aż do dnia śmierci mojej żony nie wierzyłem, że mogę zostać matką. Nadal trudno mi to uwierzyć, jednak w jakiś sposób udało mi się nie odpaść. Nie uruchomiłem się jak dotąd. Nie potrafię wytłumaczyć tego inaczej, jak tylko moim zaufaniem mojej Sile Wyższej.
Moja trzeźwość dzisiaj jest cudem. Gdybym kiedyś usłyszał, że mogę być w domu sam, w innym pokoju będzie spała pielęgniarka i nadal pozostawać w trzeźwości, nie uwierzyłbym. Nadal jednak powierzam się Sile Wyższej i to działa. Nie wiem co się wydarzy jutro. Boję się, ale jest to zdrowy strach. Pracuję nad Krokami codziennie, ponieważ bardzo się boję, a w każdym razie służy mi codzienna praca nad Krokami.
Mam długą listę ludzi na Ósmym Kroku, ludzi, których skrzywdziłem. Najbardziej skrzywdziłem moją żonę. Pozbawiłem ją wielu, wielu lat spokojnego życia. Mimo tego, w ciągu ostatnich lat życia, gdy coraz mniej mogła się sobą zajmować byłem przy niej i jej pomagałem. Codziennie czytałem Wielką Księgę i Białą Księgę patrząc, jak moja żona umiera. Dzięki Bogu – byłem wtedy przy niej. Jestem wdzięczny mojej Sile Wyższej. że mogłem dokonać wobec niej takiego żywego zadośćuczynienia. Czułem, że to było dla mnie darem.
Po prawie 20 latach życia w trzeźwości nadal nie zwróciłem pieniędzy tym wszystkim, których okradłem. Wiem jednak, że skoro moja Siła Wyższa mogła mi pomóc zadośćuczynić mojej żonie – osobie którą skrzywdziłem najbardziej – wierzę, że pomoże mi zadośćuczynić i innym, których skrzywdziłem.
Chciałbym wkrótce spotykać się z kobietą, w trzeźwości. To nowe doświadczenie, którego nie zaznałem nigdy dotąd. Muszę zasięgnąć rady tych, którzy umawiali się na randki, a jednak pozostawali w trzeźwości. Będę musiał powiedzieć mojej przyszłej partnerce, zanim jeszcze dojdzie do czegokolwiek, całą moją historię w SA. Już dzisiaj bardzo się tego boję. Jeżeli będzie to kobieta z zasadami, obawiam się jak przyjmie fakt, że jestem seksoholikiem. Mimo to będę musiał to zrobić, będę musiał to zrobić w trzeźwy sposób.
Chciałbym zakończyć moją historię dzieląc się z tymi, którzy nadal walczą: Bez względu na to, na jakim etapie życia jesteś, jeżeli pozostaniesz w trzeźwości, będziesz pracował na Krokach, brał udział w mitingach zobaczysz cuda w twoim życiu. Wiele rzeczy się po prostu uda! Jestem tego żywym dowodem. Przeżyłem to, nadal w tym żyję, i jakoś – nawet jeśli bardzo mi to doskwiera – wiele mi się udaje. Kiedy pozwalam kroczyć Bogu, ale też pozwalam mu pokazywać mi drogę, On sam, łaskawie prowadzi mnie do miejsca pełnego pogody ducha. Pokładam całe moje zaufanie w Nim.
Chcę podziękować wszystkim wam, we wspólnocie, którzy kochacie mnie, i dzielicie ze mną tę drogę.
– Anonim
Świadectwo “My Trust Is in God” pochodzi z biuletynu Anonimowych Seksoholików “Essay”